Wszystko zaczęło się banalnie, nie mając wiele do roboty na wakacjach w Brennej poszliśmy zdobyć szczyt Błatnia i tam w schronisku ja kupiłem brelok a syn krążek. Potem spacer do schronisk Klimczok i Szyndzielnia i tam breloków nie było, ale za to były znaczki. Żonie się spodobały i zajrzeliśmy na stronkę znaczka. Wiele ciekawych miejsc do zwiedzenia. Tak rozpoczęliśmy zbieranie, a przy okazji nadarzył się pomysł na spędzenie wakacji.

Następny urlop ustawiliśmy pod kątem kolekcjonowania nowych znaczków. To był Beskid Sądecki (Hale  Lipowska, Rysianka, Boracza, Przegibek, Wielka Racza, Miziowa). A w tym roku rekord 22 znaczki w 10 dni. Trzy dni Zawoja (Sidzina, Sułkowice, Dom Grecki, Orawski, Babia Góra, Hala Krupowa), potem trzy dni Rabka (Luboń Wielki, Turbacz, Maciejowa, Stare Wierchy, Dobczyce, Kudłacze). Na koniec Szczawnica (Bereśnik, Durbaszka, 4 słowackie, Orlica, Przechyba, Na Obidzy). Wymieniłem przykładowe, bo nie wszystkie pamiętam. Ogólnie zbieramy w czwórkę i wystarczy, że jedno z nas było w danym miejscu (np. wycieczka szkolna) i staramy się zdobyć krążek z tego miejsca.Nie uznaję posiadania znaczków z miejsc,w których nas nie było. Satysfakcją jest posiadanie krążka po odwiedzeniu miejsca, które on symbolizuje.