Lubię poznawać nowe miejsca. Za czasów studenckich zaczęłam chodzić po górach, co nastąpiło dość późno w moim życiorysie. Był 2011 rok. I moja piąta w ciągu kilku miesięcy wyprawa górska. Wielkie słowo – „wyprawa”, a tak naprawdę jednodniowa wycieczka na Stożek. I tam właśnie po raz pierwszy zdobyłam, żeby nie zabrzmiało komercyjnie, mój pierwszy Znaczek Turystyczny. Przypisałabym mu jedną cechę – taki „akuratny”. Jako pamiątka nie za duży i nie za mały, ekologicznie drewniany. Zawodowo, mając wyczulone oko na estetykę wykonania, od razu zwróciłam uwagę na detale. Było na nim wszystko to, co istotne, a na dodatek ładnie zaprezentowane. Spodobało mi się również numeryczne uporządkowanie. Z perspektywy czasu stwierdzam, że to niesamowicie mobilizuje. 

Nie bez znaczenia jest też fakt, że znaczki to pomysł międzynarodowy oraz są takie lokalizacyjnie i dziedzinowo "wielowątkowe". Jednakże odchodząc od powyższych didaskaliów… Na tamten pamiętny rok 2011 mojej „miłości” do zbierania znaczków nie nazwałabym miłością od pierwszego wejrzenia, a nawet zauroczeniem, gdyż kolejny znaczek zdobyłam dopiero po dwóch latach przerwy na Wielkiej Raczy. A przecież mogłam, znając i ciągle poznając najbliższą mi okolicę, zdobyć ich już wiele. Także „miłość" dojrzewała i tak oto dojrzała do tego, by to i owo uzupełnić w kolekcji, a przy okazji odkryć coś nowego lub na nowo to, co mi znane. I tak włócząc się po górach zdałam sobie sprawę chyba z najważniejszego – miejsca tworzą ludzie! A jak to wszystko wiąże się ze znaczkami? Otóż… Dzięki znaczkom można poznawać miejsca mające do opowiedzenia swoją unikatową historię tworzoną przez ludzi. By ją poznać trzeba przebyć drogę, otrzymując w nagrodę Znaczek Turystyczny, który niekoniecznie może być tylko namierzonym na mapie punktem, ale mieć również znaczenie sentymentalne... Znaczek Turystyczny odzwierciedla klimat miejsca w pigułce… I na tym moja opowieść się urywa. Mam nadzieję, że nie na długo...