O znaczkach dowiedziałyśmy się właśnie na Szyndzielni, niestety nie było ich wtedy pod dostatkiem. Pierwszy znaczek zakupiłyśmy więc na Klimczoku (No 50) i zaraz na Błatniej (No 48). Żałuję, że w połowie drogi do Chaty Wuja Toma (No 49) wycofałyśmy się z powodu mojego naciągnięcia ścięgna.

Niestety trzeba było jeszcze dojść do punktu, z którego mieli nas odebrać znajomi, więc wędrówka trwała do nocy (mało bezpieczne, choć miałyśmy latarki i szłyśmy szerokim i wygodnym szlakiem). Ale nie zanudzam... zaczęło się od chęci zakupu pamiątki, a później uznałyśmy, że to świetna alternatywa dla naszywek (zbieram i naszywam na torbę podręczną) oraz dla magnesów (miejsce na lodówce powoli się kończy). Dla znaczków znalazło się idealne miejsce w przedpokoju nad wejściem i tam wiszą. W tym roku mamy w planach zdobycie co najmniej 5 znaczków nad morzem (Latarnia morska w Gąskach - No 704, Ogrody Hortulus - No 734, Latarnia morska w Kołobrzegu - No 703, Latarnia morska w Niechorzu - No 701 i Muzeum Rybołóstwa Morskiego - No 518), a po wakacjach także w Warszawie. Wstyd... gdybym wcześniej wiedziała o znaczkach z pewnością zakupiłabym je w rodzinnym mieście zwłaszcza, że byłam i w Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie i Chopina nie raz, a nigdy ich nie widziałam!