Znaczki w tym przypadku to świeża historia. W ubiegłym roku byliśmy z synem w "Szklanym Domu" w Ciekotach i kupiłem mu znaczek jako pamiątkę. Dopiero potem po sprawdzeniu w internecie okazało się, że to akcja na większą skalę i że niektóre miejsca "przegapiliśmy", tak jak np. Drohiczyn czy Białowieżę. No i się zaczęło! Syn ma już kilkadziesiąt znaczków z Polski i drugie tyle z Ukrainy (to efekt dwóch wyjazdów wakacyjnych). Okazało się też, że "zasłużył" na znaczki z pojedynczych miejsc, które widzieliśmy kilka lat temu (Niemcy i Austria). Na szczęście w większości przypadków znaczki są dostępne na miejscu, gdy na Ukrainie gdzieś ich nie było, to ratowała nas Pani Ołena z lwowskiego biura ZT. W każdym razie, brakuje już miejsca na ekspozycję - czas pomyśleć o większej tablicy :-))