Długo oczekiwany dzień stał się faktem. Chyba wszystko co mieliśmy przygotować mamy poukładane, więc najwyższa pora ruszyć w drogę. Jedziemy niedaleko, bo do centrum Pruszkowa na imprezę cykliczną pod nazwą „Śniadanie w Parku Kościuszki”. O godzinie 10:30 zameldowaliśmy się z żoną na miejscu i zaczęliśmy tworzyć swój punkt informacyjny oraz to co tego dnia było dla nas najważniejsze - wystawę znaczków turystycznych.

Po rozpięciu bannera na gałęziach pobliskiej lipy pojawiła się gospodyni imprezy stwierdzając, że to jest do lipy, (czyli lipa) i dostaliśmy nowe miejsce pod wspólnym namiotem. Tam też powstał nasz śniadaniowy punkt informacyjny połączony z mała wystawą Znaczka Turystycznego. Zainteresowanie było duże, przychodzili ludzie młodzi, którym pomysł wypoczynku ze znaczkiem turystycznym bardzo się podobał.

Tradycją „Śniadań w Parku Kościuszki” jest to, że pani Emilia zwana przeze mnie gospodynią (myślę, że może się za to nie obrazi), prosi gości do mikrofonu aby opowiedzieli o swoich zainteresowaniach. Kiedy to usłyszałem od razu powiedziałem do żony:

- Ja gadać do mikrofonu nie potrafię.

Zamiast wsparcia usłyszałem tylko...

- Nadajesz o znaczkach turystycznych jak najęty od dwóch godzin to potrafisz. Tylko nie zapominaj o mikrofonie.

Dzięki pomocy Pani Emilii jakoś się wszystko udało tylko o mikrofonie oczywiście zapomniałem. Wśród wielu osób, które odwiedziły nasze stoisko pojawił się między innymi kolega Paweł z Pruszkowa, który też odwiedził wystawę, jaką miesiąc wcześniej miałem w Muzeum Sue Rayder w Warszawie. Odwiedziła nas również Pani Małgosia, od której nowa przygoda w Pruszkowie się zaczęła. Przyszła z dziećmi, by pokazać im moje znaczki. Było też wielu nowych znaczkowych zapaleńców, których zapewne już wkrótce zobaczymy na znaczkowych szlakach.

W ramach przygotowanych atrakcji pojawiła się pyszna zupa pomidorowa od cioci Wandy Walecznej. Był też Franek ze swoją spiżarnią, pączki, lody oraz wiele gier i zabaw dla dzieci oraz dorosłych.

Prawdę mówiąc to trochę się bałem tej imprezy. Nie wiedziałem czy znajdziemy wspólny język, ale dopiero Pani Emilia uświadomiła mi, że zarówno idea „Śniadań w Parku Kościuszki” jak i idea znaczków turystycznych ma wspólny mianownik, a mianowicie „wyciągnąć” ludzi z domów i zaproponować formę wypoczynku. Druga prawda jest taka, że nie lubię w zasadzie imprez masowych, ale forma spotkań „Śniadanie w Parku Kościuszki” jest rodzinnym spotkaniem przyjaciół i już po pierwszej wizycie w dniu 2 czerwca bardzo mi się tutaj spodobało. Po kolejnym dniu w parku można powiedzieć, że jestem już fanem tych spotkań. Było Wspaniale – dziękuję.

 

Andrzej Wacławek

Komorniki