Dawno nie pisałem swego znaczkowego felietonu. Trochę brakowało czasu, może trochę weny. Może miałem też jakieś podświadome przekonanie, że trochę te felietony się „przejadły” – to ostatnie, być może dlatego, iż nie było specjalnego odzewu od was. Z drugiej strony pomyślałem sobie, że my, mamy czasem trudności, żeby dać komentarz na podstronach znaczkowych miejsc, więc… ale o tym może potem. 

cz6fot3Dlaczego więc zdecydowałem się napisać kolejny odcinek „Z pamiętnika Bobika”? Pewnie większość się domyśla, a przynajmniej Ci, którzy odwiedzili Nowy Tomyśl w dniach 11 – 14 października, podczas ogólnopolskiego spotkania kolekcjonerów znaczków turystycznych. Tak, właśnie to spotkanie było przyczyną mojej dzisiejszej „twórczości”, a przede wszystkim to, że podjąłem się jego organizacji. Tu od razu powiem, że raczej współorganizacji, bo gdyby nie Zbyszek, Agata i Hubert, to byłoby ciężko… oj bardzo ciężko. 

Od czego się zaczęła ta przygoda? Od dnia, kiedy Hubert w rocznym podsumowaniu napisał na stronie znaczkowej, że najwięcej znaczków w roku 2017 powstało w Wielkopolsce, bo aż 43, wysuwając się na drugie miejsce w rankingu województw, zaraz po Dolnym Śląsku. Jeśli zaś chodzi o powiat, to przewodził w tych rankingach właśnie powiat nowotomyski. W całym powiecie po zakończeniu roku było aż 18 znaczków! 

Wtedy pomyślałem, że znaczkowi turyści z Wielkopolski, zasłużyli na to, by kolejne VII już spotkanie odbyło się na naszym terenie. Z reguły dość szybko przechodzę od pomysłów do działania, więc pełen zapału, już po kilku dniach zadzwoniłem do Zbyszka, informując go, że mam właśnie taki pomysł. Jak wyglądała rozmowa? Schemat był mniej więcej taki – „No super, to dobry pomysł. Wszyscy mieliby w miarę blisko i… zaraz się zaczęło! Ale czy będzie gdzie miała spać taka duża grupa, czy zmieścimy się w limicie finansowym, czy…, czy…, czy. Zaczął skutecznie gasić mój zapał i początkowy animusz. Z tym, że się przeliczył i mimo to, że zna mnie już kilka lat, nie docenił mojego oślego uporu i związanej z nim determinacji. Tym bardziej, że w jednej z kolejnych rozmów telefonicznych, kiedy przekazywałem mu kolejne pomysły na organizacje spotkania, Zbyszek strasznie mnie wkurzył i wjechał tak na ambicję, czym zresztą spowodował, że w głowie przez kolejne tygodnie miałem jedno zdanie, które uporczywie wyświetlało mi się jak wielki neon – „Ja ci kurna pokażę!!!”. Powiedział mi mniej więcej tak: „… wiesz Bobik, bo ty nigdy nie byłeś na ogólnopolskim spotkaniu i możesz nie czuć tej atmosfery spotkania, nie wiesz jak ono przebiega…” itd, itd. 

Postanowiłem pozyskać mocnego sprzymierzeńca i zacząłem wydreptywać ścieżki w siedzibie nowotomyskiego powiatu. Najpierw zamęczałem szefową promocji, panią Marzenę (ci co byli na spotkaniu, mieli okazję ją poznać), a że jest to kobieta która rozumie doskonale jak dobrą promocją jest nasza idea, dość szybko przeszła na moją stronę (to właśnie ona wpadła ma pomysł, by podczas piątkowej wycieczki  nasza grupa poruszała się autobusami). W ten sposób pozyskałem koalicjanta, który miał dopomóc przekonać samego starostę pana Ireneusza Kozeckiego – co też udało się bez większych problemów. 

Oczywiście o tym fakcie zaraz poinformowałem Zbyszka, który również się ucieszył, ale… znów się zaczęło czy…, czy…, czy…. Stwierdziłem, że tak dłużej być nie może i zaprosiłem go do Nowego Tomyśla, na spotkanie z władzami powiatu. Wtedy chyba zaczął wierzyć, że mnie nie zniechęci. Oczywiście, jak się domyślacie Zbyszkowi nie chodziło o to, by mnie zniechęcić, tylko chciał, by nasze spotkanie było tak zorganizowane, aby wszyscy znaczkomaniacy byli naprawdę zadowoleni. Admin dał zresztą post o tej wizycie na znaczkowej stronie i jak pamiętam, niektórzy z was zaczęli się domyślać, że kolejne spotkanie planowane jest właśnie w Nowym Tomyślu. 

Byłem przekonany, że po wizycie Zbyszka wszystko pójdzie jak z przysłowiowego płatka, czyli z górki – niestety rzeczywistość dała mi się jeszcze we znaki. Pierwszym naszym pomysłem było zajęcie całego dużego hotelu na obrzeżach miasta i miałem dużą nadzieję, że władze powiatu pomogą mi wpłynąć na właściciela hotelu, by ostro zszedł ze swoich standardowych cen. Niestety, nawet po zniżce wynegocjowanej przez powiat i tak cena przekraczała nasze możliwości. Pozostało rozlokować wszystkich gości w trzech, a nawet czterech miejscach miasta. Powiem wam, że bałem się trochę tego, ale tłumaczyłem sobie, że Nowy Tomyśl to jednak nie Nowy Jork (mimo, że w pewnej części nazwa jest podobna), a my jesteśmy raczej wytrawnymi turystami i nie będzie specjalnego problemu z przejściem się po mieście, żeby dojść do głównej siedziby spotkania, czyli Hotelu Kopernik. Trochę było z tym zamieszania przed spotkaniem, jednak koniec z końców wszyscy byli zadowoleni z lokalizacji w których mieszkali. 

Tak naprawdę jedną wtopę zaliczyłem, ale udało się szybko zażegnać kryzysową sytuację i już potem było wszystko ok. Przy tej okazji, bardzo chciałem za tę wtopę kilka osób przeprosić i podziękować za wyrozumiałość, szczególnie jednej z koleżanek, że mnie na miejscu nie ukatrupiła, tylko spokojnie wyjaśniła sytuację. Dzięki. 

Powiem wam, że gdzieś tak 9 października zacząłem mieć „niezłego stresa”. Cały czas myślałem, czy wszystko wyjdzie, czy wszyscy się pomieszczą (bo przecież mogłem pomylić zgłoszenia), czy autokary będą na czas (bo przecież mogłem źle podać godzinę), czy będą na miejscach umówieni ludzie (bo przecież mogliśmy się spóźnić), czy wszyscy się najedzą i tak cały czas. Trochę się też martwiłem, czy program wycieczki nie był za bardzo napięty. W tym przypadku, jednak stwierdziłem i dalej tak uważam, że program ten był ok. Przecież po to są nasze turystyczne wycieczki, żeby jak najwięcej zwiedzić, dowiedzieć się jak najwięcej o tych miejscach i przy okazji zdobyć jak najwięcej znaczków turystycznych. Jesteśmy rasowymi turystami, wiec nie wyobrażam sobie, żeby tacy turyści mogliby na takie „utrudnienia” narzekać. 

Cieszę się, że udało się z wszystkimi notablami, a nie było to łatwe, bo jak pewnie pamiętacie spotykaliśmy się praktycznie na finiszu kampanii wyborczej. Przypomnę, że w Nowym Tomyślu przywitał nas starosta, po mieście oprowadził były burmistrz, który przez dwadzieścia lat pełnił te funkcję, w Muzeum Chmielarstwa i Wikliniarstwa, czekał na nas kierownik placówki, w Opalenicy przyjął nas burmistrz, w Brodach wyluzowany ksiądz proboszcz, a w Zębówku czekali na nas burmistrz Lwówka i radny powiatowy. Bardzo mi na tym zależało, by powyżej wymienieni, zobaczyli tych wszystkich „nawiedzonych maniaków”, którzy potrafią przejechać całą Polskę by zobaczyć, zwiedzić nowe miejsce wyróżnione znaczkiem turystycznym. I powiem wam, że był to strzał w dziesiątkę. Myślę, że również nam wszystkim było miło, że właśnie włodarze nas witali (a czasem ogłaszali dobre znaczkowe wieści). My na nich też zrobiliśmy ogromne wrażenie, a to znaczy, że… chyba znów zawitacie w nowotomyskim powiecie. Po co? Przecież wiecie ! 

Chciałem jeszcze wrócić na chwilę pamięcią do jednego elementu wycieczki – wizyty w Zębówku i naszego uczestnictwa w uroczystości odsłonięcia pamiątkowego głazu. Ja wiem, że nie była to znaczkowa atrakcja, ale już ciekawostka turystyczna na pewno. Powiem wam, że bardzo się cieszę z tego, że tam byliśmy i to z trzech powodów. Po pierwsze to pan Adam, radny powiatowy, datę odsłonięcia kamienia ustanowił specjalnie ze względu na nas. Po drugie, był to też ukłon w stronę władz powiatu, dzięki którym mieliśmy wiele udogodnień. Po trzecie i chyba dla mnie najważniejsze, to wielkie wzruszenie starszego pana, który jest potomkiem właścicieli tej gospody i byłym mieszkańcem tego miejsca. Dla tego widoku, jego radości pojechałbym drugie tyle przez las (ci co byli wiedzą co mówię). Tak przy okazji, to kiedy jechaliśmy przez ten las, Zbyszek który akurat jechał w pierwszym autokarze, zaczął się martwić, czy przypadkiem na końcu tej drogi nie będzie jakiś wilczych dołów i szczerze się zamartwiał, czy autobusy nie będą wracać puste.

Pod hotelem Kopernik byliśmy dokładnie o 20.00, może rzeczywiście nie było za dużo czasu na oddech, ale na kolacje zdążyliśmy! Jedenaście i pół godziny w trasie, kilku poznanych fajnych ludzi, wiele odwiedzonych znaczkowych miejsc i trzy nowe znaczki turystyczne. Było warto i mam nadzieję, że też tak myślicie.

Sobota to już dla mnie był luz, chociaż… niekoniecznie… bo salę, na której mieliśmy obradować miałem po raz pierwszy zobaczyć właśnie w sobotę rano. Tu musiałem zaufać pani dyrektor szkoły, która zobowiązała się tę salę przygotować. Co się okazało? Sala i jej ustawienie, było super. 

Powiem szczerze, że podczas naszych obrad, najbardziej podobały mi się wszelkie statystyki, dotyczące znaczków w tym roku. Cieszę się, że ta wspaniała idea rozwija się w Polsce tak prężnie. Normalnie poziom rywalizacji (oczywiście tej pozytywnej) podskoczył mi do 10 punktów (skala od 0 do 10) i mam nadzieję, że już w przyszłym roku nasz piękny kraj awansuje na drugie miejsce na świecie pod względem liczby znaczków – potem już tylko zostaną Czechy. 

W kwestii organizacyjnej przede mną została już tylko uroczysta kolacja, ale o to specjalnie się nie martwiłem, bo znając szefową Hotelu Kopernik, wiedziałem, że będzie dobrze. Tym bardziej, że miała nam ten czas umilać „Kapela zza winkla”. 

Rano w niedzielę, kiedy wszyscy się żegnaliśmy, zacząłem żałować, że to już koniec. Tyle czasu spędzonego z ludźmi, którzy podzielają twoją pasję, mnóstwo wspólnych tematów, wymiany doświadczeń, radości, uśmiechu, a teraz już koniec? Dobrze, że chociaż mamy jedną pewność, że za rok znów będzie takie spotkanie i zawsze możemy się spotkać na znaczkowym szlaku.

Na koniec, kiedy już wam ponarzekałem na mój stres, a jakiś był, bo włączył mi się tryb „odpowiedzialność”, to chce wam powiedzieć jedno: ta cała kilkutygodniowa robota związana z przygotowaniem spotkania, te lekkie nerwy, czy wszystko pójdzie tak jak zaplanowałem, to jest po prostu nic. Jak to mówią „dodatnich plusów” jest o wiele więcej. Przede wszystkim:

1. Ogromna, przeogromna satysfakcja,
2. Zadowolenie naszych koleżanek i kolegów,
3. Możliwość pokazania turystycznej braci, piękna terenu na którym się mieszka,
4. Poznanie osobiście ludzi, których najczęściej znamy z relacji w internecie,
5. I pewnie wiele, wiele innych.

Naprawdę zadowolenie jest wielkie. Dlatego z pełną świadomością, namawiam was do podejmowania się organizacji takich spotkań. Z pomocą Zbyszka, Agaty i Huberta naprawdę nie jest to trudne. Już jestem ciekawy, czy ktoś podejmie się tego wyzwania i gdzie w takim razie spotkamy się w dniach 10 – 13 października 2019 roku.

Dziękuję wszystkim za przybycie do Nowego Tomyśla, za wyrozumiałość, w momentach gdy pojawiły się jakieś niedociągnięcia. Do zobaczenia. 

Bobik

P. S. Tylko z jednego powodu jest mi trochę smutno. Podczas naszej wycieczki mieliśmy trzy premiery znaczków turystycznych. Ostatni z nich był setnym znaczkiem w Wielkopolsce. Dziś wchodziłem na podstrony tych znaczków. Na podstronie znaczka z Sądem w Nowym Tomyślu ukazały się cztery komentarze (łącznie z moim), na podstronie Ratusza w Opalenicy, dokładnie tyle samo. Na podstronie Zabudowań folwarcznych w Wąsowie, było ich sześć (łącznie z moim). Trochę mało, szczególnie gdy pomyśli się ilu wytrawnych znaczkowych turystów było na nowotomyskim Ogólnopolskim Spotkaniu Kolekcjonerów Znaczków Turystycznych. Trochę głupio – prawda?